niedziela, 29 grudnia 2013

Trochę o zielonej herbacie

Witam poświątecznie, choć w dalszym ciągu w sentymentalnym nastroju. Właśnie zaparzyłam sobie szklankę herbaty zielonej i rozmyślam nad jej zdrowotnymi właściwościami.

Już od dawna wiadomo, że korzystnie wpływa na nasz organizm, w zasadzie już prawie 3000 lat p.n.e. odkryto zdrowotne i smakowe walory tego napoju. To, że doskonale poprawia nastrój sprawiło, że herbata została z chęcią przyjęta na naszym kontynencie, choć stało się to dopiero na początku XVII wieku.

Ukochali ją zwłaszcza Anglicy i Holendrzy, którzy przeprowadzili szereg badań nad bioaktywnymi składnikami tego trunku.
           Zawartość składników i ich aktywność jest różna w poszczególnych rodzajach herbaty. Sam proces fermentacji przez który przechodzą niektóre rodzaje herbaty, przyczynia się do utraty niektórych składników, choćby flawonoidów.
      
 Herbata zielona, o której będzie mowa, nie jest poddana fermentacji. Zawiera cenne flawonoidy, wśród nich na szczególną uwagę zasługuje katechina. Chroni ona przed miażdżycą, gdyż blokuje w tętnicach odkładanie się złogów składających się z cholesterolu LDL, ponadto opóźnia proces zlepiania się płytek krwi. Dowiedziono także,że przyczynia się do obniżenia ciśnienia krwi.
   
    Podczas fermentacji (przy powstawaniu czarnej herbaty) powstaje substancja która jest także obecna w związkach katechiny, jest to theaflawina, uważa się, że pomaga ona obniżyć poziom cukru we krwi, niektórzy przypisują jej jeszcze inne właściwości, choćby takie jak usprawnianie procesów poznawczych mózgu.
To nie jedyny flawonoid, zielona herbata zawiera także kwercetynę i inne związki, kwasy, związki aromatyczne, saponiny oraz sole mineralne i witaminy .
Razem z kwasami fenolowymi chronią przed chorobami wynikającymi z utleniania, można tu wymienić udar mózgu, zawał serca czy zakrzepicę.
Obie grupy substancji aktywnych wykazują właściwości antyrakowe.
    
  Jak jest z poprawą nastroju? Rzeczywiście picie herbaty wpływa na samopoczucie. Zawarta w niej theofillina oraz kofeina działają pobudzająco na centralny układ nerwowy. Oczywiście zbyt duże ilości herbaty nie są korzystne, może bowiem dojść do zaburzeń rytmu serca, trzeba po prostu zachować umiar.
Warto zaznaczyć, że herbata parzona dłużej działa raczej uspokajająco niż pobudzająco, dzieje się tak dlatego gdyż zaczynają się w tym czasie uwalniać garbniki, które mogą wiązać zarówno kofeinę jak i theofillinę.
 
   Wiadomo także, że picie herbaty wpływa na diurezę (działa moczopędnie), najbardziej aktywnym składnikiem w tym zakresie jest teobromina.
Wśród właściwości prozdrowotnych herbaty można wymienić między innymi to, że wpływa hamująco na stany zapalne błony śluzowej, działa antybakteryjnie i w niektórych przypadkach antypierwotniakowo, przeciwirusowo czy przeciwgrzybicznie.
 
   Zawarte w zielonej herbacie polifenole działają antykancerogennie i antyoksydacyjnie. W licznych badaniach dowiedziono, że składniki herbaty blokują wiele procesów w wyniku których mógłby rozwinąć się rak. Herbata działa pobudzająco na przemianę materii, zwłaszcza gdy jest parzona krótko.
Herbata zielona nie jest panaceum na wszystkie choroby ale jest warta naszej uwagi.  
   
Polecam postawić na jakość i nie kupować najtańszej wersji tego napoju (mam na myśli torebkowe bardzo tanie wersje herbaty zielonej). Odpowiednio przygotowana i pochodząca z właściwych zbiorów a następnie prawidłowo suszona  i transportowana herbata, jest wyśmienitym napojem, zwłaszcza gdy jej smak zostaje uszlachetniony przez różne dodatki.
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Świątecznie...

Wszystkim Czytelnikom mojego bloga pragnę złożyć serdeczne i ciepłe życzenia:
Niech ten czas będzie dla Was wszystkich odkrywaniem Wielkiej Tajemnicy jaką jest Boże Narodzenie. Niech będzie czasem bliskości, rodzinnego ciepła i radości, czasem dzielenia się i serdeczności.
Dbajmy nie tylko o to co materialne... ale pielęgnujmy przede wszystkim to, co jest w tych świętach najpiękniejsze - ich duchowy wymiar.
Radosnych Świąt!
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

środa, 18 grudnia 2013

Przekąskowo czyli rodzynki

Suszone owoce winogron czyli rodzynki są chętnie wybieranymi bakaliami. Ich zdrowotne właściwości już dawno odkryli Egipcjanie, którzy pieczołowicie suszyli na słońcu zebrane owoce.
Rodzynki są bardzo słodkie, dzieje się tak, ponieważ zawierają skoncentrowany cukier. Nie ustępują popularnym batonom energetycznym, doskonale je zastępują, dostarczając przy okazji inne składniki. Choć są wysokokaloryczne, z pewnością zdrowsze od "zwykłych" słodyczy.

          W tych maleńkich suszonych  owocach znajdziemy skarbnicę substancji mineralnych, przede wszystkim jest to potas, żelazo, wapń, magnez, fosfor ale także cenny bor, cynk i jod.
 Z witamin znajdziemy przede wszystkim te z grupy B, nieco A, C oraz E.

Jak widać, chcąc chronić się przed osteoporozą można do swojego menu dorzucić rodzynki - zawierają nie tylko wapń ale przede wszystkim bor. Ze względu na dużą ilość potasu są zbawienne dla serca, pomagają też obniżyć ciśnienie krwi.
Suszone winogrona obfitują w substancje balastowe, które doskonale wspierają prawidłowe trawienie. To cenna zaleta rodzynek.

          Smak i wielkość rodzynek zależy oczywiście od kilku czynników. Jest to przede wszystkim gatunek winorośli z jakiej pochodzą, stopień dojrzałości owoców przed ich wysuszeniem i przebieg samego procesu suszenia. Najpopularniejsze są rodzynki smyrneńskie (głównie pochodzące z Turcji ale też z Kalifornii czy RPA) a wśród nich sułtańskie, koryntki (greckie) czy też włoskie. Bardzo duże rodzynki pochodzą z Chile.
Nie trzeba chyba mówić, czym będą różnić się wyselekcjonowane owoce, suszone na słońcu, przechowywane w odpowiednich warunkach od  naprędce zerwanych owoców z odmian mniej szlachetnych, suszonych w byle jakich warunkach, następnie zaprawianych związkami siarki i transportowanych na nasz rynek. Różnica jest spora, zarówno w smaku jak i w walorach zdrowotnych.

        Pamiętajmy, że w rodzynkach mogą znajdować się pozostałości środków ochrony roślin (pestycydy) oraz związki siarki (dwutlenek siarki E 220). Mogą ale nie muszą, trzeba dokładnie czytać etykiety, jeśli nie jesteśmy pewni pochodzenia owoców (np. są kupione na wagę) zalejmy rodzynki wrzątkiem, taka wodna "kąpiel" z pewnością częściowo pomoże pozbyć się różnych niepotrzebnych dodatków. Najpewniejsze są rodzynki pochodzące z owoców z upraw ekologicznych.

 Na rynku są też dostępne rodzynki nieekologiczne, jednak pozbawione związków siarki - jest to rozwiązanie pośrednie, jak dla mnie całkiem dobre, nie obciążające zbytnio kieszeni. Ponieważ moje dzieciaki lubią rodzynki, mam je cały czas  w zapasie.
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

czwartek, 5 grudnia 2013

Wyniki rozdania :)

         Wystarczyło kilka dni by wypróbować propozycje śniadaniowe - Julka ciut wybredna była, jednak wybrała coś, co jest wspomnieniem mojego dzieciństwa - kaszka manna!
Padło na wersję z żurawiną, choć córeczka zadeklarowała chęć spróbowania z czymś innym.

Niniejszym ogłaszam, że  książka plus niespodzianka trafi do KROPKI

proszę o kontakt mailowy w celu ustalenia wysyłki

wszystkim dziękuję za wspólną zabawę :))


Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

niedziela, 1 grudnia 2013

Kwas buraczany

Buraki goszczą w mojej kuchni od dawna, jednak za sprawą kwasu buraczanego zadomowiły się na dobre. Niemal od 3 miesięcy mój zacny małżonek produkuje to „cudo” i wszystko wskazuje na to, że będzie nadal kulinarnym alchemikiem.
Wszystko za sprawą cioci, która będąc na pobycie w jakimś ośrodku (nieważne jakim) stosowała dietę warzywno-owocową, kwas buraczany był tam podawany każdego dnia. Ciocia wróciła zachwycona, kwas buraczany stał się elementem jej codziennej diety a zdrowie powróciło.
No więc skusiła nas uzdrawiająca wizja, zwłaszcza, że burak jest cenną rośliną leczniczą.
O właściwościach zdrowotnych samych buraków pisałam w poście TUTAJ.
       Kwas buraczany zawiera więcej witaminy C niż surowy burak, proces fermentacji wpływa na zwiększoną ilość kwasu askorbinowego. W zakwasie znajdują się także bakterie kwasu mlekowego, tak korzystne dla jelit. Wszystkie barwniki antocyjanowe są również kwasie, dodatkowo dochodzą dobroczynne właściwości czosnku - więc samo zdrowie.
      Kwas buraczany oprócz działania na układ krwionośny, wspiera pracę nerek i wątroby. Dłuższe picie działa korzystnie przy nadciśnieniu, przeciwdziała anemii, poprawia system odpornościowy.
       Ostatnio mąż zrobił badania krwi i zauważyliśmy znaczącą poprawę parametrów krwi, cholesterol pięknie się obniżył, próby wątrobowe wypadły idealnie. Nie wiem, czy to tylko za sprawą kwasu, ale mieliśmy do porównania wyniki krwi z lutego i różnica była. Druga zmiana jaką zauważyliśmy to mniejsza podatność na przeziębienia i zdecydowanie mniejsze zaflegmienie organizmu. Przed piciem kwasu mąż wiecznie smarkał i kaszlał - teraz jest zupełnie inaczej.
Jak zrobić kwas buraczany ?
Przepis na zakwas jest bardzo prosty. Inspirację czerpać można z wielu źródeł, ze starej polskiej kuchni lub po prostu od starszego pokolenia. My szukaliśmy takiego przepisu, w którym nie używa się skórki z chleba, która często pleśnieje. Dodanie skórki przyspiesza powstawanie kwasu, jednak trzeba pamiętać, że chleb ma być razowy i na prawdziwym zakwasie - a dziś trudno o taki tradycyjny, nieoszukany wypiek. My wolimy poczekać nieco dłużej.
Pierwsza próba zrobienia kwasu nie była powalająca ale następne były coraz lepsze.

Do podstawowego przepisu używa się:
buraki- ok 2 kilogramy (wybieramy twarde, małe)
czosnek (kilka ząbków, kroimy w plastry ale niekoniecznie)
woda (przegotowana) ok 2 litry
sól kamienna (my dodajemy niewielką ilość ok 2 łyżeczki)
cukier (1- 2  łyżeczki)
ziele angielskie
potrzebne jest także szklane lub kamienne naczynie (my w tym celu zakupiliśmy duży pękaty słój)

Stosunek przypraw w kwasie jest raczej kwestią indywidualną, ważne by smakowało, niektórzy dodają inne przyprawy np. majeranek, pieprz, liść laurowy – wszystko kwestia smaku.

Wykonanie:
Buraki pokroić w plastry, zalać przestudzoną wodą, dodać przyprawy i czosnek. Słoik, naczynie przykryć czystą gazą. Pierwszy zakwas robił nam się ok 6 dni, późniejsze (produkcja ruszyła ;) ) szybciej, gdyż dodawaliśmy nieco gotowego zakwasu ( z poprzedniej porcji).
Podczas kiszenia trzeba obserwować czy na powierzchni nie pojawia się pleśń - wówczas trzeba wszystko wylać i zacząć od nowa, nam zdarzyło się to tylko raz. Natomiast piana na powierzchni jest naturalnym procesem, trzeba ją zbierać, zazwyczaj powstaje pod koniec kiszenia.
Gotowy kwas ma wyrazisty smak, piękny kolor (nie mętny), po przecedzeniu przelewa się go do szklanych butelek i trzyma w lodówce.
Z pewnością ma znaczenie to, jakich buraków będziemy używać do zakwasu, są różne odmiany, różniące się nutką smakową. Trzeba próbować i szukać tych dla nas najsmaczniejszych.
Wypijamy filiżankę dziennie na czczo. Pycha... Nie trzeba chyba dodawać, że taki naturalny domowy zakwas to podstawa do przygotowania idealnego wigilijnego barszczyku... a Święta tuż tuż!



Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

czwartek, 28 listopada 2013

Mamy haka na raka - kilka słów o diecie antyrakowej

Skąd bierze się rak? To pytanie, choć wydaje się proste, w rzeczywistości jest bardzo złożone i trudne. Na ten proces, składa się wiele czynników, niektóre z nich ciągle są badane, inne, choć wydają się już poznane, pod wpływem rozwoju nauki nabierają innego znaczenia.

Wiadomo, że proces zaistnienia raka - inicjacja, rozpoczyna się od uszkodzenia DNA- a więc jego mutacji. Samo uszkodzenie DNA może być skutkiem różnych czynników- np. chemikalii (np. nitrozoamina, benzopireny, dioksyny itp. można wymienić długą listę), promieniowania UV, wolnych rodników czy też niektórych składników diety. Nowotwór pojawia się czasem w wyniku skłonności dziedzicznych czy też określonego sposobu życia- czynników jest na prawdę dużo.

Jeśli rak ma ku temu warunki- rozpoczyna się jego promocja- czyli rozwój pod wpływem substancji rakotwórczych, które pełnią rolę promotorów.

Organizm jednak może się bronić- dzięki antypromotorom, które wpływają hamująco na rozwój raka.
Prawdopodobieństwo wystąpienia raka wzrasta, gdy w organizmie mamy zbyt dużo promotorów. Takimi "pomocnikami" w impansji raka jest między innymi tłuszcz (nasycone kwasy tłuszczowe), nadmiar alkoholu, nikotyna,  wolne rodniki, czasem niektóre hormony czy wirusy . Wiele rakotwórczych substancji nie zostało do końca poznanych.

Jest jednak jedna ważna informacja! W naszej diecie, możemy znaleźć na prawdę sporo takich substancji, które są naturalnymi antypromotorami. Oznacza to, że dobrze dobrana dieta, staje się naszą bronią w walce z rakiem! Śmiało możemy rzec- mamy haka na raka!
O antynowotworowych warzywach i owocach pisałam TUTAJ

 Pamiętajmy jednak, że czasem prozdrowotna dieta, powinna być skonsultowana z lekarzem, zwłaszcza gdy:
- występują stany zapalne w organizmie
- układ odpornościowy jest osłabiony
- występują choroby - np. cukrzyca
- występuje alergia
- zdiagnozowano już chorobę onkologiczną




Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

Przypomnienie o rozdaniu

Zabawa na blogu - rozdanie trwa nadal, choć zainteresowanie mizerne niestety. Sama nie wiem, czy zadanie za trudne czy nagroda niezbyt kusząca...
Mimo to zapraszam jeszcze do zgłoszenia się :)

więcej info - TUTAJ
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

czwartek, 21 listopada 2013

Barwy zdrowia - karotenoidy


Patrząc na kolorowe warzywa czy owoce, mało kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, co tak naprawdę w nich „siedzi”. No a w tych kolorach drzemie siła, z natury rzecz jasna. Nie na darmo soczyste barwy nęcą nasze oczy, kuszą czerwienią, żółcią czy pomarańczowymi odcieniami.
             
 Karotenoidy są warte naszej uwagi, nawet wtedy, gdy wydaje się nam, że dane warzywo wcale ich nie ma, bo nie jest ani czerwone ani żółte czy pomarańczowe. Kiedy tak się dzieje? Barwniki mogą czasem się skrywać pod zielonością chlorofilu – świetnym tego przykładem jest brokuł czy jarmuż, które karotenoidów mają więcej niż sztandarowa marchewka.
            Najsłynniejszym karotenoidem z pewnością jest beta-karoten, z którego organizm potrafi wytworzyć witaminę A. To dopiero początek dobroczynnych właściwości karotenoidów.
Cenimy je przede wszystkim za ich działanie przeciwutleniające. Doskonale radzą sobie z „łapaniem” wolnych rodników. Choć pod tym kątem najlepiej zbadany został wspomniany beta-karoten, to równie dobrze radzą sobie z tym zadaniem likopen i luteina i nie tylko.
           Choć znamy kilkaset karotenoidów, wystarczy wymienić te ważniejsze. Generalnie wszystkie te substancje dzielimy na dwie grupy. Pierwsza z nich, to karotenoidy zawierające w swoich cząsteczkach tlen. Wymienić tu można tu zeaksantynę i luteinę. Grupa ta jest szczególnie wrażliwa na temperaturę, dlatego też, warzywa bogate w te karotenoidy warto spożywać na surowo lub poddawać minimalnej obróbce termicznej. Mowa tu między innymi o burakach, jarmużu czy szpinaku.
Druga grupa karotenoidów to takie, które nie zawierają tlenu, są to likopen i karoten. Te z kolei nie tracą zbytnio swojej mocy po podgrzaniu, duszeniu czy pieczeniu. Warzywami i owocami bogatymi w karoten i likopen są między innymi pomidory, dynia, morele czy marchewka.
Wiemy więc, jak najlepiej wykorzystać dobrodziejstwa karotenoidów, nie tracąc ich "mocy", ale ważną praktyczną radą jest także to, że karotenoidy są lepiej przyswajalne w towarzystwie tłuszczu. Nie żałujmy zatem dobrego oleju czy oliwy do sałatek, surówek czy innych dań.
            Kolejną ważną funkcją karotenoidów jest ich rola w wzmacnianiu naszego systemu immunologicznego. Stymulują one makrofagi i komórki pomocnicze, które potrafią unicestwić niektóre wirusy, bakterie a nawet komórki rakowe (są to tzw. komórki naturalne typu K- killer), wspomagają też rozwój limfocytów.
           Jeśli chodzi o ochronę przed rakiem, to beta-karoten (najlepiej poznany) ma bardzo ważną funkcję. Poprawia komunikację między komórkami, dzięki czemu może nastąpić szybsza reakcja na nienaturalne zjawiska, na przykład na zbytnio namnażające się komórki, które mogą okazać się rakowymi.
         Warto zaznaczyć, że takie szerokie działanie ochronne przed rakiem wykazuje beta-karoten zawarty w sposób naturalny w warzywach i owocach, wyizolowany (np. w tabletkach) już nie.
Ochrona przed rakiem i wzmacnianie układu odpornościowego to nie wszystko. Karotenoidy chronią także przed utlenianiem cholesterolu LDL (tzw. „zły cholesterol”), który dzięki temu nie odkłada się na ściankach tętnic. Są więc zbawienne dla układu krążenia.
Chyba nie muszę już nikogo namawiać na kolorowe warzywa i owoce?

Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

wtorek, 19 listopada 2013

Zapraszam na rozdanie :))

Mikołaj przywędruje także do Was :)
Dla wszystkich czytelników mojego bloga przygotowałam przedświąteczną niespodziankę czyli rozdanie.

Zasady zabawy są proste - ale muszę przyznać, że trzeba odrobinę popracować;)
 
Oto zadanie:
  • wymyśl zdrowe śniadanie dla małego niejadka (moja 4,5 letnia córeczka)
Będzie mi miło, jeśli o zabawie napiszecie na swoim blogu lub profilu FB - dobrymi "rzeczami" trzeba się dzielić ;) (mam na myśli zdrowe przepisy).

Wystarczy zgłosić swój pomysł pod tym postem, proszę by przepis nie był kopią z internetu.
Jeśli zamieścisz przepis na swoim blogu, profilu - to zdjęcie śniadania pomoże w wyborze zwycięzcy. Wówczas pod postem wystarczy zamieścić link do posta z przepisem. Nie jest to oczywiście warunek konieczny, można przykładowo fajnie opisać posiłek, tak by zachęcić moją córeczkę do spróbowania śniadania.

Śniadanie które zaakceptuje moja pociecha (zje ze smakiem) wygrywa!

Do szczęśliwca powędruje paczuszka a w niej znajdzie się książka - dziennik, o której pisałam w poprzednim poście:

 "Rok z Ewą Chodakowską" 
oraz zdrowy dodatek - niespodzianka.

Zgłoszenia przyjmuję do końca listopada.
Ogłoszenie wyników w pierwszym tygodniu grudnia.
Wysyłka paczuszki tylko na terenie Polski.

Zapraszam do zabawy!
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

wtorek, 12 listopada 2013

Mikołaj się zbliża ;) Chodakowska na prezent

Dziś "zaklepałam" sobie prezent na Mikołaja :) W imię zasady  "w zdrowym ciele zdrowy duch", zamierzam rozruszać się, bo sama dieta nie pomoże, jeśli chcę podbudować swoją kondycję.
Ruch to zdrowie, wiemy o tym już od dawna, więc wyszukałam sobie książkę, która przyda mi się na cały rok. Jest to książka - dziennik, której autorką jest Ewa Chodakowska (pewnie znana przez z Was).
Prezent zamówiony, teraz tylko czekam na przesyłkę :) więcej o książce :

KLIK

Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

niedziela, 10 listopada 2013

Owsianka - każdego poranka


Zupełnie nie wiem, dlaczego dotychczas nie napisałam o owsiance. To przecież królewskie śniadanie! O dobroczynnej mocy owsa wiedziałam już dawna. Wiedziały o nim nasze babcie czy mamy, serwując to cudo niejednemu z nas. Owszem, kiedyś owsiankę jadano w wersji podstawowej, tzn. gotowaną na mleku paćkę, niekoniecznie apetycznie wyglądającą.
Dziś, nastąpił niesamowity renesans owsianych płatków, duża w tym rola blogerów. W zasadzie dzięki zaglądaniu na przeróżne blogi, fora czy strony tematyczne, na nowo odkryłam i pokochałam owsiankę, w tym miejscu podziękować mogę wszystkim tym, którzy przyczyniają się do rozsławiania dobrego imienia tego wspaniałego pokarmu.
Jaka moc drzemie w owsie?
         Zarówno owies jak i jego przetwory (płatki, otręby) są bogatym źródłem błonnika (beta-glukan), który znacząco obniża poziom cholesterolu we krwi oraz wpływa regulująco na poziom cukru. Płatki owsiane charakteryzują się niskim indeksem glikemicznym, długo uwalniają energię, sprzyjając tym samym uczuciu sytości przez dłuższy czas. Bogate są w aminokwasy i łatwostrawną skrobię.
       Produkty zbożowe zawierają lignany należący do fitoestrogenów, które wykazują działanie antykancerogenne. Znajdziemy tu także kwasy fenolowe, o działaniu antyutleniającym. Cała gama witamin, zwłaszcza z grupy B (B1, B2, B5), łączy się z minerałami takimi jak magnez, fosfor, potas, wapń, żelazo, cynk i inne związki mineralne.
        Godny wyróżnienia jest przeciwnowotworowy selen, który także jest zbawienny dla serca oraz mangan, który jest potrzebny przy zapobieganiu osteoporozie, w owsie jest go naprawdę dużo.
Ziarno owsa zawiera także substancje psychoaktywne, które mogą być pomocne przy zwalczaniu stanów depresyjnych a także przy walce z nałogiem nikotynowym.
       Trzeba też powiedzieć, że owies nie jest idealny dla każdego. Osoby nadwrażliwe mogą skarżyć się na bóle głowy czy brzucha przy zjadaniu większych porcji owsianych przetworów.
       Najwartościowsze są oczywiście produkty pełnoziarniste. Choć płatki owsiane ekspresowe kuszą ceną i potencjalnie krótszym czasem na przygotowanie owsianki, zdecydowanie polecam te z pełnego ziarna. Różnica w cenie nie jest aż tak duża, ale za to produkt o wiele wiele zdrowszy. Straty składników odżywczych wynikające z przetwarzania ziaren są ogromne.
        Dodatki do owsianki to szansa dla podniebienia i zdrowia. Im smaczniejsze i ciekawsze, tym podnoszą się walory odżywcze tego dania. Dodam, że w naszym domu nie robimy owsianki na mleku, tylko na wodzie i smakuje nam doskonale. Dodajemy to, co aktualnie mamy, owoce sezonowe, wszelkiego rodzaju ziarna nasiona, orzechy, suszone owoce, jogurt, karob, cynamon...to kto lubi. Kto jeszcze nie odkrył bogatego oblicza owsianki niech poszuka w internecie inspiracji, na prawdę warto!
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

czwartek, 7 listopada 2013

Bataty czyli słodkie ziemniaki

Nasze kochane rodzime ziemniaki mają swojego egzotycznego konkurenta. Czy pochodzące z Ameryce Południowej i Środkowej bulwy mają mam coś do zaoferowania?

Zacznijmy od początku. Bataty (zwane też pataty) są bulwami rośliny z rodziny powojowatych, zwanej wilec ziemniaczany.

Bulwy mają różne kolory, od kremowego po pomarańczowo-czerwonawy, mogą też różnić się nieco kształtem. Ich największym producentem są Chiny a także Nigeria czy Uganda.

Batat pod względem zastosowania kulinarnego, podobny jest do ziemniaków. Aby spożyć bulwy trzeba je ugotować lub upiec.
Ze względu na słodkawy smak, świetnie nadają się do ciast, można też zrobić z nich pyszne zdrowe chipsy- zapieczone w piekarniku.

Czy słodkie ziemniaki są zdrowe? Zawierają one sporo dobrego - znajdziemy w nich zarówno minerały – potas, magnez, wapń, sód czy fosfor ale także witaminy- z grupy B ( B1, B2, B6), sporo witaminy E, wtaminę C. W słodkich bulwach znajdziemy także fitosterole, błonnik pokarmowy a także cenne związki antynowotworowe takie jak kwas chlorogenowy i kawowy.
Bataty to przede wszystkim cenne źródło karotenoidów - im bardziej ciemna odmiana, tym bardziej zasobna w te cenne składniki. Nie trzeba chyba dodawać, jak karotenoidy wpływają na nasze zdrowie. Działają jako przeciwutleniacze oraz stymulują układ immunologiczny. Nie zapominajmy także o tym, że chronią nas przed rakiem.

Pod względem zawartości karotenoidów, słodkie ziemniaki wydają się nieco zdrowsze od naszych ziemniaków, jednak nie mam zamiaru z nich rezygnować (kocham to co nasze!). Bataty traktuję jako ciekawe i zdrowe urozmaicenie diety, zachęcam do spróbowania. Można je dostać w większych supermarketach, cena niestety lekko odstrasza.
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

piątek, 1 listopada 2013

Nieco tropiku- papaja

Gdy za oknem jesienna pogoda, możemy mentalnie przenieść się w tropiki, marząc lub kosztując tego, co ma wiele wspólnego z ciepłymi, egzotycznymi miejscami.
 Choć zawsze w pierwszej kolejności wybieram to, co rośnie w naszej strefie klimatycznej, czasem ulegam pokusie, kupując owoce tropikalne.

Rzecz oczywista, że takie owoce kupione u nas, są sto razy mniej aromatyczne, z wiadomych względów (choćby transport), są też mniej zasobne w substancje bioaktywne, gdyż nie dojrzewają w naturalnych warunkach. Mimo to, taka maleńka dietetyczna odmiana nie zaszkodzi.

Dziś będzie o papai. Jest to owoc jagodowy drzewa zwanego melonowcem właściwym. Kształt owoców zbliżony jest do gruszki, w środku znajdują się liczne kuleczki- są to jadalne nasiona (nasion tych powinny jednak unikać kobiety ciężarne).
 Dojrzały owoc jest miękki, można go jeść na surowo, dodać do sałatki owocowej (na samym końcu gdyż wpływa na miękkość owoców), zmiksować na coctail lub przetworzyć. Niestety nie należy do tanich.

     W owocach znajdziemy witaminy z grupy B, witaminę C, A , kwas foliowy, z minerałów potas, magnez, wapń. Kwasów owocowych jest bardzo niewiele, co dla niektórych jest zaletą. Owoc papai to przede wszystkim bogactwo karotenoidów, czyli cennych przeciwutleniaczy. Piśmiennictwo zwraca uwagę na dużą zawartość kryptoksantyny w owocach papai. Ten karotenoid wpływa stymulująco na układ immunologiczny, działa też ochronnie na komórki.

       W miąższu znajdują się także substancje usprawniające proces krzepnięcia krwi. Obecnie trwają badania nad antyrakowymi właściwościami papai, dotychczas wykazano, że wyciąg z liści papai ma działanie hamujące na rozrost guza piersi i nie tylko.

Znajdziemy w nim substancję zwana papaina- która jest zbliżona do enzymu pepsyny (enzym trawiący białko). Korzystnie wpływa więc na trawienie. Ciekawostką jest fakt, że papaina trawi także białka strukturalne pasożytów, które mogą znajdować się w przewodzie pokarmowym. Badania wykazały także , że papaina może wpływać destrukcyjnie na ściany komórkowe grzybów i bakterii. Jak widać jest to ciekawy owoc- a jak smakuje? Skosztujcie sami ;)
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

wtorek, 29 października 2013

A kuku - jestem na Facebooku :)

No i stało się. ..Na FB pojawił się profil mojego bloga. Zapraszam do odwiedzin i polubienia. Póki co, ogarniam temat, mam nadzieję, że wkrótce uporządkuję to co trzeba.
Będzie mi miło Was gościć na Facebooku :)
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

poniedziałek, 28 października 2013

Rooibos- trochę inna herbata i jej właściwości zdrowotne

Rooibos jest gatunkowo inną rośliną niż herbata, pochodzi z krzewu Aspalathus linearis, zwanego popularnie czerwonokrzewem.

Uprawiany jest w Południowej Afryce, (może dlatego mam słabość dla tego napoju?). Tradycyjna herbata, zbierana jest natomiast z krzewu Camellia sinensis, obie rośliny nie są więc spokrewnione.
O rooibos zwykło się jednak mawiać herbata, choć w zasadzie jest czymś w rodzaju ziołowego naparu, jest ciekawą zdrowotną alternatywą dla wielu napoi.
       
 Czym się wyróżnia od tradycyjnego trunku?

 Przede wszystkim jest wolny od kofeiny, dzięki czemu może być pity przez dzieci, a w zasadzie przez różne grupy wiekowe, na przykład przez kobiety karmiące czy ciężarne. Ze względu na brak kwasu szczawiowego, mogą go pić osoby cierpiące na kamicę nerkową.

Rooibos charakteryzuje się miodowym posmakiem, wolnym od goryczy, nie zawiera też garbników. Lekko słodkawy smak "herbaty"pozwala ograniczyć cukier, który jak wiadomo zdrowy nie jest. Dzięki temu, możemy wprowadzić nowy prozdrowotny napój na nasz stół, warto przekonać do niego zagorzałych miłośników herbaty czarnej.

Przekonującym argumentem jest z pewnością bogaty skład, znajdziemy w nim składniki mineralne żelazo, potas, wapń a także mangan, miedź, cynk czy sód i fluor. Obfituje również w witaminę C, liczne przeciwutleniacze czy też kwasy fenolowe, nie podrażnia więc żołądka, nie podnosi ciśnienia, poprawia nastrój i wspomaga układ odpornościowy. Ostatnie badania donoszą, że rooibos ogranicza rozrost komórek nowotworowych, korzystny jest też przy zmianach miażdżycowych.

        Na rynku dostępny jest zarówno rooibos naturalny jak i wzbogacany o różne dodatki czy aromaty. Bardzo smaczny jest rooibos organiczny ale wielbiciele ciekawych i oryginalnych smaków znajdą coś dla siebie. Na prawdę jest w czym wybierać, osobiście z przyjemnością piję napój z dodatkiem mleka, lubię też rooibosa z dodatkiem cynamonu. To świetny napój na jesienne chłody, w lecie jest doskonały na zimno, z dodatkiem cytryny i mięty.

Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

wtorek, 22 października 2013

Zwyciężać i być wolnym- czyli ekspalacze na topie

            
Każdego dnia nadarza się okazja do tego by świętować małe i duże zwycięstwa. Dla jednego taką okazją jest awans, dla innego zrealizowanie wymarzonego celu, czy też po prostu pokonanie lęku. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że doskonałą okazją do tego, by poczuć się prawdziwym zwycięzcą, jest pokonanie nałogu palenia. Może komuż wydaje się, że to banalne, jednak uwikłanie w uzależnienie jest trudne do pokonania i dokonuje się na wielu płaszczyznach. 
 
Skutki palenia papierosów o których pisałam już wcześniej, działają na niektórych niczym straszak. Mowa tu o niezliczonych zagrożeniach zdrowotnych, począwszy od pozornie niewinnej alergii, a skończywszy na poważnej chorobie rakowej, mogącej zakończyć się śmiercią. Taki przekaz, poniekąd znajdujący się na pudełkach z papierosami, niekoniecznie trafia do wszystkich, niektórzy nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji, inni po prostu nie chcą albo udają, że nie chcą wiedzieć do czego prowadzi ich każdy papieros. 
 
             Można więc użyć innych argumentów- a jakby tak rzec co nieco o wyglądzie? Cera palacza jest dość charakterystyczna, bez blasku, szara i będąca odzwierciedleniem wielu braków żywieniowych. To samo możemy powiedzieć o paznokciach czy włosach, nie wspominając o zębach.

Niedobory witaminowo-mineralne wychodzą na światło dzienne, co tu kryć, palacz okazem zdrowia raczej nie będzie, nie pomogą też zabiegi kosmetyczne czy makijaże, ani nawet świetne ciuchy. Co z tego, że świetne skoro przesiąknięte są wonią papierosów?
             Sprytny „antypalacz” może połączyć aspekt zdrowotny i estetyczny z czynnikiem ekonomicznym. Można uwikłanemu w ten trudny nałóg w sposób prosty przedstawić korzyści finansowe związane z rzuceniem palenia. W sieci dostępne są fajne narzędzia - „liczniki” dzięki którym możemy uzmysłowić sobie, ile tak naprawdę przeznaczamy na papierosy. Niektórzy mogą się na prawdę zdziwić, ile rocznie kosztuje ich owa „przyjemność”. I tutaj mamy pole do popisu- możemy zestawić tą sumę (u niektórych palaczy zapewne dość pokaźną) z wybranymi potrzebami czy nawet niespełnionymi marzeniami. Przykłady można by mnożyć, esteta mógłby kupić sobie fajne ubrania, lepsze kosmetyki czy coś, co z korzyścią wpłynęłoby na urodę (hm...może zdrowa żywność?). A może tak dawno planowana wycieczka czy lepszy telefon?
          
    Nałogowiec niekoniecznie przyjmie do siebie te wszystkie argumenty. A może wtedy warto go spytać, czym dla niego jest palenie? Jeśli stało się częścią stylu życia, to tutaj pomocne mogą stać się przykłady pozytywnych „bohaterów”. Dla nich, z pewnością palenie papierosów nie jest cool.

O kim mowa? Organizatorzy akcji ExSmokers, którzy pomagają rzucić palenie coraz większej liczbie osób, jako przykład dają nam osoby, znane w świecie sportu i kultury, a dokładnie muzyki. Któż z nas nie zna Victorii Azarenki? 

Ta wspaniała białoruska tenisistka, otwarcie mówi o tym, jak wiele zawdzięcza zdrowemu stylowi życia, rzecz jasna wolnemu od palenia papierosów. Wystarczy spojrzeć na dorobek sportowy, by uzmysłowić sobie jak wiele można osiągnąć, żyjąc zdrowo, pełnią życia. Kondycja idzie w parze z wyglądem, ta gwiazda sportu jest świetnym przykładem na to, jaki wymiar może mieć życie wolne od nałogu. Ona odnosi zwycięstwa na kortach, my rzucając palenie możemy odnosić własne zwycięstwa, małe i duże i poczuć się lepiej, zdrowiej i pewniej. Każdy krok do przodu, to krok na podium, naszego osobistego sukcesu.
          
A może inny przykład? To może Bob Sinclar? To kolejna osoba wspierająca akcję. Ten francuski producent muzyczny i DJ , który otwarcie mówi, że palenie nie jest cool. Scena klubowa jest jego żywiołem i jak zaznacza, zakaz palenia w klubach nocnych przełożył się na jego jakość życia i oczywiście twórczej pracy. Zarówno on jak i Victoria Azarenka, chcą wspólnie pogratulować eks-palaczom, by ich zwycięstwo było jeszcze większe. 
 
         Jeśli należysz jeszcze do grupy palaczy, jeśli próbujesz zerwać z nałogiem ale jeszcze nie masz odpowiedniej motywacji, daj sobie szansę. Odwiedź stronę akcji (tutaj) zarejestruj się i korzystaj z bezpłatnego narzędzia iCoach, które pomoże Ci rzucić palenie - a więc osiągnąć zwycięstwo. Narzędzie to, będące formą platformy szkoleniowej, jest skonstruowane tak, by dotrzeć zarówno do osoby która już rzuciła palenie, ale także do tych, którzy nie mają zamiaru przestać palić. Takie wsparcie przyda się każdemu, dajmy sobie szansę, pomóżmy najbliższym odzyskać zdrowie i wspólnie świętujmy zwycięstwo.
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

czwartek, 17 października 2013

Czy karob może zastąpic kakao?

W rejonie Morza Śródziemnomorskiego rośnie ciekawa roślina- szarańczyn strąkowy, znany też pod nazwą ceratonia, drzewo karobowe lub po prostu karob.

Strąki tej rośliny nazywa się chlebem świętojańskim. Skąd ta nazwa? Z wyglądu przypominają one szarańczę, niegdyś żywiono się tymi strąkami i jak można przeczytać w Biblii, stanowiły one także pokarm św. Jana- stąd nazwa - chleb świętojański.
Wracając do samej rośliny - należy ona do rodziny bobowatych, ze względu na pożywne strąki, szarańczyn jest uznawany za roślinę pastewną. Ponieważ zawierają one dużo cukru, stanowiły kiedyś źródło węglowodanów, zanim odkryto trzcinę cukrową czy buraki cukrowe.

        Słodki smak, a zarazem mała ilość tłuszczu to duża zaleta, dodatkowo karob nie zawiera pobudzającej kofeiny i nie wywołuje reakcji alergicznych. Może więc z powodzeniem zastąpić kakao, tym bardziej, że w smaku je przypomina.
To dobra wiadomość dla alergików, czy osób, które chcą zdrowo się odżywiać a nie mogą zajadać się czekoladą.

        Karob (suszone zmielone strąki) nadaje się do słodkich wypieków, deserów czy wyrobu domowej, zdrowej nutelli, jedna łyżeczka karobu zastępuje dwie łyżeczki kakao. Z nasion uzyskuje się też tzw. gumę karobową, która służy jako zagęstnik, np. do jogurtów czy deserów- z pewnością niejeden z was spotkał się z tym składnikiem, choćby pod nazwą E410 (symbole te nie zawsze są takie złowrogie).
   
    Czy karob jest zdrowy?
 Może niektórych zaskoczy fakt, że to prawdziwa skarbnica substancji mineralnych, znajdziemy tu żelazo, wapń, potas, magnez a także selen, miedź czy mangan. Oprócz tego witaminy A, B2, B3, B6. Zawiera także kwas galusowy, który działa antybakteryjnie i przeciwbólowo i inne składniki.

Uważa się, że proszek karobowy poprawia trawienie, obniża poziom "złego" cholesterolu i działa jak antyutleniacz. Zaleca się go osobom mającym problem z odkrztuszaniem wydzieliny płucnej- zwłaszcza palaczom.

          Z chleba świętojańskiego wyrabia się także słodki syrop- melasę, która zawiera bardzo dużo wapnia, jest słodki i doskonale zastępuje cukier w deserach czy wypiekach. Jak widać szarańczyn strąkowy jest nie tylko smaczny ale także zdrowy.
 U nas sprawdza się jako dodatek do naleśników, ciastek i od czasu do czasu dodajemy go do pasty do pieczywa (na słodko). Myślę, że warto mieć go w zanadrzu...

Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

wtorek, 8 października 2013

Mleczko pszczele - specjał pełen zdrowia

Jakiś czas temu otrzymałam do testów ciekawy produkt. Jest nim mleczko pszczele- BIO Gelee Royale.

 Choć na co dzień z ogromnym dystansem podchodzę do wszelkich suplementów diety- ten produkt wzbudził moją ciekawość, gdyż mimo wszystko, dostępny jest tylko w takiej formie (suplementu) i nie kupię go tak po prostu na stoisku z warzywami.

 Smak mleczka pszczelego przypomina mi pewien rozdział dzieciństwa, kiedy było w Polsce spore zainteresowanie produktami pszczelimi i moi rodzice przynosili do domu różne pszczele "smakołyki" by  jak to twierdzili, troszkę nas "odżywić".
            Z tego co zapamiętałam, mleczko pszczele nie smakowało mi zbytnio, podobnie jak pyłek kwiatowy. Z tego powodu, obawiałam się smaku, jednak po otwarciu fiolki i ostrożnym wypiciu zawartości, zostałam pozytywnie zaskoczona.

Całość miała fajny owocowy posmak- lekko słodki, z wyczuwalną nutą mleczka pszczelego- jednak smak ten, z każdym dniem wydawał mi się lepszy. Efekt takiego a nie innego smaku, wynikał z mieszaniny składników, oprócz samego mleczka pszczelego (1500 mg) był też miód (825 mg), syrop z pszenicy i zagęszczony sok pomarańczowy- wszystkie składniki pochodzące z rolnictwa ekologicznego, co z pewnością jest dużym plusem.

         Opakowanie zawierało 10 fiolek z mleczkiem pszczelim, postanowiłam przetestować produkt, bez wcześniejszego zgłębiania tematu - tzn. bez wyczytania jak ma działać, by wynik testu był wiarygodny.
Oczywiście miałam pewną wiedzę na temat produktów pszczelich, ale nadarzyła się okazja by skonfrontować teorię z praktyką.

           Choć 10 dni kuracji nie jest jakoś długim okresem czasu, by odczuć wielkie zmiany, po kilku dniach zauważyłam wyraźną poprawę nastroju. O dziwo, w pracy miałam średnio sprzyjające warunki do tego, by dobrze się czuć psychicznie- zmieniłam stanowisko pracy co wiązało się z dużym stresem. Dodam, że pracuję w dużym ośrodku sanatoryjnym, i przez ostatni czas miałam styczność z ogromną ilością ludzi. Ogromną- oznacza obsługa kilku setek gości, przy czym część z nich była przeziębiona, kichająca, kaszląca i kto wie co jeszcze...a ja co dzień wracałam do domu, bez oznak jakiejkolwiek infekcji, choć oczywiście sama odporność wynika także z dłuższego stosowania odpowiedniej, zdrowej diety.

         Wracając do samego produktu- mleczko pszczele było ładnie, estetycznie zapakowane, dobrze zabezpieczone w mocnej fiolce, którą otwierało się bez większego wysiłku- łamiąc jej główkę. Całość zapakowana w firmowe pudełko, jedyne czego mi brakowało, to jakiejś ulotki z pozostałą ofertą, myślę, że z ciekawością bym poczytała.

       Reasumując uważam, że produkt spełnił moje oczekiwania, myślę, że warto czasem zafundować sobie taką kurację. O mleczku pszczelim które testowałam można przeczytać więcej TUTAJ. Dziękuję sklepowi internetowemu Sensilive za możliwość testowania produktu.

Na koniec garść informacji na temat samego mleczka pszczelego. Ze względu na swój skład wykazuje ono właściwości nie tylko odżywcze, ale także biotyczne. Obfituje w makro i mikroelementy ( ponad 20!), zawiera aminokwasy (około 10 % aminokwasów występuje w stanie wolnym)  zarówno egzogenne  jak i endogenne, białko (globoliny i albuminy), enzymy, hormony (w tym hormon wzrostu) witaminy (kwas pantotenowy, nikotynowy wit.PP, witaminy z grupy B), tłuszcze, węglowodany, kwasy organiczne i inne.
     
      Mleczko posiada właściwości bakteriostatyczne, immunoregulacyjne, stymuluje też centralny układ nerwowy, działa normalizująco i wzmacniająco. Stosuje się je w wielu dziedzinach dietetyki. Obecnie, dzięki wielu badaniom, dostępne jest bardzo szerokie piśmiennictwo na temat mleczka pszczelego, sporo ciekawych informacji można też wygrzebać w internecie- dlatego ciekawskich zachęcam do zgłębienia tematu.


Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

czwartek, 26 września 2013

Dziki czarny bez- owoce pełne antocyjanów

Dziś za oknem deszczowo. Ubierając dzieci do szkoły i przedszkola zastanawiałam się nad tym, od kiedy zaczynamy "akcję" naturalnego uodporniania - przed chorobami oczywiście. Na myśl przyszedł mi czarny bez. Nie jest to może surowiec wybitnie immunostymulujący, ale pomocny w wszelakiego rodzaju przeziębieniach.

Roślina ta, stosowana już za czasów Hipokratesa jest w naszym kraju bardzo popularna. Spotkamy ją w zaroślach, lasach liściastych, poboczach.

Zarówno kwiaty, liście jak i owoce są surowcami zielarskimi.

Niestety, bez już dawno ma za sobą okres kwitnienia (czerwiec), ale można sięgnąć do suszonych kwiatostanów. Napar z kwiatów jest pomocny przy przeziębieniach, działa też napotnie, moczopędnie i lekko ściągająco. Można tym naparem płukać gardło- działa łagodząco na stany zapalne. Z kwiatów można też robić syropy, wina a nawet napoje gazowane.

 Kwiaty zawierają  cukry, glikozydy, flawonoidy, kwasy organiczne, garbniki, aminy, fitoncydy i witaminę C. Jak widać mają dużą wartość biologiczną.

Owoc czarnego bzu
 
          Owoce natomiast zawierają cukry, kwasy organiczne, kwas askorbinowy, garbniki, aminokwasy, karoten, barwniki antocyjanowe, flawonoidy (głównie rutynę).

Owoce te cenię sobie przede wszystkim z powodu dużej ilości antocyjanów. Najnowsze badania wykazały, że substancje czynne zawarte w owocach bzu, wykazują właściwości bakteriobójcze oraz uniemożliwiają wtargnięcie wirusa grypy do organizmu. Osoby już zainfekowane, szybciej wracają do zdrowia, jeśli korzystają z dobrodziejstw zawartych w tych owocach.

Zbiera się tylko dojrzałe owoce, gdyż w niedojrzałych  znajduje się sambunigryna- glikozyd działający podrażniająco na nerki. Nawet dojrzałe owoce spożywa się tylko po przetworzeniu, usuwając wcześniej szypułki.

Owoce bzu czarnego świetnie nadają się na dżemy, soki, syropy a nawet zupy owocowe. Do dziś z dzieciństwa pamiętam smak takiego dżemu, którego pesteczki lekko "strzelały" między zębami.
Czy znacie smak czarnego bzu? A może podzielicie się przepisami z wykorzystaniem tych owoców?

Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

poniedziałek, 23 września 2013

Powrót do zdrowia- czyli życie bez palenia!

            Każdy palacz wie, że decyzja o zaprzestaniu palenia nie jest łatwa, jest za to krokiem milowym w stronę zdrowia. O tym, jakie szkody czyni palenie, także bierne, pisałam już poprzednio. Dziś będzie o tym, jak utrzymać się na tej „dobrej drodze”,wolnej od nałogu i przywrócić zdrowie, dzięki kampanii ExSmokers. 
 
Dla niewtajemniczonych- w wielkim skrócie- kampania ta, promuje bezpłatne internetowe narzędzie iCoach, które sprawia ,że rzucanie papierosów jest łatwiejsze, szybsze i bardziej skuteczne. To wynik działania wspólnej pracy naukowców z różnych dziedzin, wszystko po to, by grono niepalących było coraz szersze.
 
            Mając już w ręce wsparcie w postaci narzędzia iCoach, możemy wyposażyć się w drugą broń, dzięki której szanse na nasz sukces zwiększą się. Tą bronią jest właściwa dieta, która umożliwi nam nie tylko detoksykację ale pozwoli przywrócić zdrowie i właściwe funkcjonowanie organizmu. Nie ma się co oszukiwać, palenie przecież bardzo pustoszy nasz organizm.
 
             Przez lata palenia, gromadzą się w organizmie rożne związki rakotwórcze, by się ich skutecznie pozbyć potrzeba czasu. Oczywiście nasz przewód pokarmowy, wątroba, nerki i skóra, potrafią usunąć toksyny, jednak w przypadku stałego dostarczania „trucizny” poprzez palenie, trzeba wspomóc nasz organizm w tej walce, gdyż jest nieco upośledzony i osłabiony. 
 
             Wraz z pożywieniem musimy dostarczyć porządną porcję antyutleniaczy, które nie tylko wychwytują szkodliwe wolne rodniki ale także je neutralizują. Tych substancji jest sporo, wymienię najważniejsze z nich: wśród witamin- C, E, A oraz beta-karoten ( a może zwłaszcza beta-karoten), z minerałów to głównie cynk, selen , magnez, mangan i miedź. Nie można zapomnieć też o polifenolach i błonniku. Oczywiście wszystkie te substancje powinny znaleźć się w diecie, nie tylko tych osób które żegnają się z nałogiem.
 
             Pamiętamy, że witaminy apteczne ( tabletki i inne preparaty) nie są najlepszym rozwiązaniem- po pierwsze, dużo gorzej wchłaniają się przez organizm, a po drugie, nie dostarczają innych cennych związków biologicznie czynnych, które w sposób naturalny znajdują się w produktach spożywczych, zwłaszcza w warzywach i owocach. 
 
              Dieta powinna być oparta na produktach mało przetworzonych, dobrze by znalazły się w niej produkty pełnoziarniste ( w tym także bezglutenowe!), warzywa kapustne (mają przecież działanie przeciwnowotworowe), czosnek wraz z cebulą, warzywa bogate w karotenoidy (marchew, dynia, brzoskwinia, ciemnozielone warzywa, pomidor i inne), strączkowe, zdrowe tłuszcze i przyprawy ( zwłaszcza kurkuma, zioła takie jak tymianek, oregano, bazylia, rozmaryn). Warto pić zieloną herbatę, która między innymi neutralizuje czynniki rakotwórcze tytoniu. Osoby które szczególnie źle znoszą odstawianie nikotyny, mogą spróbować jeść owsiankę- (owies wpływa w pewien sposób hamująco na chęć zapalenia) a także pokarmy o działaniu zasadowym (rodzynki, szpinak, boćwina, migdały) gdyż mają zdolność utrzymania przez pewien czas, poziomu nikotyny w organizmie.
 
             Możemy również wesprzeć nasze ciało za pomocą ziół, o działaniu detoksykacyjnym. Trzeba dodać, że pomogą one nie tylko w odtruciu organizmu, ale także dostarczą różne substancje aktywne, które maja działanie między innymi bakteriobójcze, przeciwzapalne czy rozkurczowe. Nie należy się obawiać ziół, które mają działanie napotne- bo przecież z potem wydalamy na zewnątrz szkodliwe związki. Możemy tu wymienić np. kwiat lipy, bzu czarnego czy owoc maliny. Wśród ziół, które mają sprawdzone działanie detoksykacyjne można stosować sok z pokrzywy, ziele krwawnika, owoc dzikiej róży, szałwię,miętę, korę wierzby, liść brzozy i inne. Dostępne są również gotowe mieszanki, które wspomagają funkcje oczyszczające naszego organizmu.
 
             Stosując odpowiednią zdrową dietę, szybko możemy odczuć korzyści z rzucenia palenia ,pierwszym objawem może być zdrowsza cera, odzyskanie smaku, i chęć do większej aktywności fizycznej. Dodatkowo ciągle możemy odzyskiwać pewność siebie dzięki narzędziu iCoach.
Zbliża się Światowy Dzień Eks-palacza (26 września), mam nadzieję, że grono zdrowiejących, wolnych od nałogu osób, powiększy się o kolejnych „zwycięzców”, w tym także o mojego tatę. Z tej okazji, życzę wszystkim moim czytelnikom, którzy borykają się z problemem palenia tytoniu, by szybko zreflektowali się i podjęli decyzję o powrocie do zdrowia.
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

środa, 11 września 2013

Przekąskowo czyli suszone śliwki

W tym roku śliwy obrodziły- przynajmniej w moim regionie. Choć uwielbiam świeże owoce- chętnie sięgam po suszone, z kilku powodów.

Suszone śliwki są słynnym "lekiem" za zaparcia-ja na szczęście nie cierpię na tego typu problemy, ale z pewnością nie ma chyba słodszego "lekarstwa" na tę przypadłość. Sorbitol wraz z błonnikiem robią swoje- działają regulująco i przeczyszczająco.
Jeśli chodzi o mnie- suszone śliwki cenię sobie z innego powodu- są one świetnym źródłem antyutleniaczy.

Zawierają także bor- który jest tak cenny dla rozwoju kości- tutaj działa wraz z witamina K. W owocach znajdziemy także potas, wapń, fosfor, magnez i  żelazo. Z witamin- sporo jest beta-karotenu (choć morele są chyba nie do pobicia), owoce zawierają także witaminy z grupy B (zwłaszcza ryboflawinę), witaminę E i D. Warto wymienić , że zawierają kwasy omega-6.

To nie wszystko- suszone śliwki są także źródłem naturalnych salicylanów-które wykazują działanie zbliżone do aspiryny, czyli przeciwzapalne, przeciwkrzepliwe i przeciwbólowe.  Te działanie aspirynopodobne sprawia, że śliwki jak i inne pokarmy bogate w salicylany, są korzystne  w chorobach układu sercowo-naczyniowego.

Z tego powodu, wciskam te owoce mojej dzieciarni- jako przekąska. Oczywiście w ilościach odpowiednich, wraz z innymi owocami. To również super dodatek do muesli i owsianki.
Staram się kupować owoce naturalnie suszone i ponownie nawilżane- są łatwiejsze do spożycia. Unikam konserwowanych (sorbinian potasu czy inne dziadostwo) wędzonych- wolę dołożyć parę groszy i kupić lepsze jakościowo owoce.
Może suszone śliwki nie wyglądają zbyt apetycznie- ale z pewnością są zdrowsze od słodyczy :)


Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

wtorek, 3 września 2013

Czy acerola zawiera dużo witaminy C?

Pierwszy owoc na alfabetycznej liście i zarazem pierwszy pod względem zawartości witaminy C. Acerola- zwana inaczej wiśnią z Barbados, rośnie głównie w Ameryce Środkowej a także na Wyspach Karaibskich.

Owoc aceroli robi ostatnio medialną karierę- jako źródło naturalnej witaminy C,  coraz częściej można natknąć się na preparaty czy suplementy wzbogacone o wyciąg z tych owoców.

 Sama roślina ma postać krzewu bądź drzewka, owoce są kwaśnymi, niewielkimi pestkowcami. Małe czerwone owoce, przypominające wiśnię zawierają nie tylko witaminę C- której jest na prawdę bardzo dużo- bo nawet 4500 mg w 100 gramach- czyli kilkadziesiąt razy więcej niż np.cytrusy.
Oczywiście zawartość witaminy C zależy od różnych czynników- dojrzałości owoców, rejonu uprawy, czasu zbioru czy samej odmiany.

co poza witaminą C?

Acerola jest bogata również w inne dobrodziejstwa- znajdziemy w nich także sporo karotenu, witaminę B1, B2, PP a także flawonoidy i antocyjany- o aktywności przeciwrodnikowej.

Warto zwrócić uwagę na zawartość żelaza, które dodatkowo ułatwia przyswajanie witaminy C, w owocach znajdziemy także fosfor i wapń.

Kwaśny smak zawdzięczamy między innymi kwasowi jabłkowemu- który jest także cennym składnikiem.
Wysoka zawartość witaminy C, występującej w naturalnych kompleksach sprawia, że acerola działa immunostymulująco- zwiększa się produkcja przeciwciał więc układ odpornościowy dostaje "kopa". Dodatkowo składniki zawarte w owocach działają wzmacniająco na naczynia krwionośne, zapobiegają miażdżycy i wykazują działanie przeciwzapalne.

Mimo, że acerola nie rośnie w naszej strefie klimatycznej, myślę , że warto sięgnąć czasem po taką naturalną witaminę C, zwłaszcza, że zbliżają się małymi kroczkami chłodniejsze dni, a wraz z nimi osłabienie odporności.

Najważniejsze jest jednak to by nasza dieta była różnorodna- w mojej z pewnością nie zabraknie ukochanej dzikiej róży- która jest również zdrowa, pełna witamin i jest po prostu "nasza".

Wracając do aceroli dorzucę małą ciekawostkę- roślina ta nadaje się do "domowej" hodowli- nie jest jakoś wybitnie wymagająca- ale oczywiście lubi ciepło. W sprzyjających warunkach owocuje po 3-4 latach- więc ktoś się może skusi na taką własną "wytwórnię" naturalnej witaminy C.

Sproszkowaną acerolę można kupić : TUTAJ

Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

sobota, 24 sierpnia 2013

Dlaczego jarzębina jest dobra nie tylko na korale?

  
Kocham jesień, z jej barwami, zapachami i zmiennością. I kiedy widzę dojrzewające "kiście" czerwonych korali jarzębiny, zaczynam odczuwać coś w rodzaju tęsknoty...

Ale nie miało być o mnie, tylko o jarzębinie. Wszak to roślina nie tylko piękna ale i jadalna- choć oczywiście w odpowiedni sposób ale o tym dalej.
Jarzębina, inaczej jarząb pospolity, rośnie dość pospolicie na przydrożach, skrajach lasów, nad brzegami rzek i oczywiście w parkach. Uprawiane są różne odmiany jarzębiny, niektóre owoce mają smak pozbawiony charakterystycznej cierpkiej nuty.

     Owoce do celów kulinarnych najlepiej zbierać w miejscach oddalonych od dróg i zanieczyszczeń. Warto zrobić to przed mrozami a najlepiej podczas pełnej dojrzałości, gdy owoce są suche i nieuszkodzone. Niektórzy wolą owoce przemrożone- są słodsze ale tracą w ten sposób nieco witaminy C. Owoce można suszyć i mrozić.

Co zawiera jarzębina?

Jarzębinowe owoce zawierają karoten, witaminę C i P, sole mineralne. Bogate są w różnorodne substancje czynne, takie jak kwasy organiczne (jabłkowy, cytrynowy, bursztynowy, winowy), garbniki, substancje goryczkowe, alkohole (sorbitol- alkohol cukrowy) i sorbozę.

Obfitują w flawonoidy- rutynę, izokwercetynę, kwercetynę i inne. W owocach znajdują się także cukry, glikozydy, kwas galusowy, epikatechina, pektyny i inne związki.

Jak widać w tych niepozornych owocach kryje się wiele niespodzianek. I tu miejsce na dygresję : świeże owoce zawierają lotny kwas parasorbowy, który może podrażniać błony śluzowe- kwas ten jest związkiem niestabilnym, podczas suszenia owoców czy ich gotowania rozkłada się i nie stanowi zagrożenia.
Ze względu na kwas sorbowy, świeżych owoców jarzębiny nie wolno spożywać, natomiast owoce przetworzone tak, ale oczywiście w umiarkowanych ilościach. Oznacza to, że jarzębina może stanowić ciekawy kulinarny dodatek w diecie.

Owoce mają działanie żółciopędne, moczopędne, lekko rozwalniające, uważa się także , że nieznacznie obniżają ciśnienie krwi. Surowcem zielarskim są także kwiaty jarzębiny.

Co zrobić z jarzębiny?

          Co można więc zrobić z tych czerwonych kulek? Można przygotować syrop witaminowy, który w medycynie naturalnej jest stosowany przy awitaminozach. Nadają się także na dżem, kompot, likier, herbatę; z owoców można też zrobić odwar, który można stosować w kosmetyce do przemywania skóry. Skład owoców przekłada się na działanie nawilżające na skórę (sorbitol), poprawia jej elastyczność, dzięki zawartości kwasów, odwar ma działanie antyseptyczne.

Niektórzy mogą  też natknąć się na kandyzowane owoce, osobiście jadłam owoce jarzębiny w czekoladzie i były całkiem smaczne. Kto z Was robi przetwory z dodatkiem jarzębiny?

Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

środa, 21 sierpnia 2013

Gdzie znajdziemy potas- naturalne źródła potasu w diecie

     Potas
jest składnikiem mineralnym, który reguluje gospodarkę wodną organizmu- wraz z sodem. Jest konieczny do utrzymania prawidłowego rytmu serca. Wpływa na obniżenie ciśnienia krwi i zapobiega udarowi mózgu- polepsza zaopatrzenie mózgu w tlen,  uelastycznia naczynia mózgowe.

Potas aktywuje niektóre enzymy, jest także istotny dla prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego.

       Objawem niedoboru tego składnika są obrzęki, hipoglikemia, mogą to także być  bezsenność a nawet szumy w uszach i ogólne osłabienie organizmu, kurczliwość mięśni.

Potas łatwo tracimy w wyniku obniżenia poziomu cukru we krwi, podczas biegunki lub długotrwałego głodu a także podczas stresu czy wysiłku fizycznego.

         Dostarczenie potasu w diecie nie jest trudne. Ważna jest urozmaicona dieta bogata w warzywa i nie tylko. Zapotrzebowanie na potas rośnie wraz z wiekiem.

Gdzie znajdziemy potas?
Poniżej przybliżone wartości potasu ( w mg) w 100 gramach produktów:

warzywa:
nasiona soi- 2100 mg
fasola biała- 1180 mg
groch- 930 mg
soczewica- 870 mg
chrzan- 740 mg
natka pietruszki- 690 mg
boćwina - 545 mg
jarmuż- 530 mg
ziemniaki- 490 mg
brukselka - 415 mg
korzeń pietruszki- 400 mg
sok pomidorowy- 260 mg

owoce :
awokado- 600 mg
banan- 395 mg
melon - 380 mg
porzeczka czarna- 395 mg

suszone owoce, orzechy i pestki:
morele- 1650 mg
orzechy pistacjowe - 1090 mg
figi- 930 mg
rodzynki- 830 mg
pestki dyni- 810 mg
ziarno słonecznika- 790 mg
migdały- 770 mg
orzechy arachidowe- 720 mg
daktyle - 685 mg
orzechy laskowe - 610 mg

przetwory zbożowe
 otręby pszenne- 1100 mg
kasza gryczana- 440 mg
płatki żytnie- 420 mg
chleb żytni razowy- 355 mg

inne- (coś dla mięsożerców)
pierś z indyka- 460 mg
halibut- 440 mg
pstrąg- 420 mg
makrela- 395 mg
pierś z kurczaka- 380 mg

jogurt naturalny - 200 mg
mleko chude- 140 mg






Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

piątek, 9 sierpnia 2013

Jak smakują orzeszki piniowe?

Piniole

Pod tą nazwą ukryte są orzeszki piniowe- a właściwie, nasiona pinii, która jest rodzajem sosny. To iglaste drzewo pochodzi z rejonu Morza Śródziemnego, znajdziemy je we Włoszech, Hiszpanii, Grecji a nawet Afryce- czyli tam gdzie ciepło.

 Jadalne są także inne nasiona różnych odmian sosny- np. sosny syberyjskiej czy naszej rodzimej sosny limby (rosnącej w Tatrach)- lecz ta podlega ochronie gatunkowej.

Nasiona pinii- wyglądają jak orzeszki- dlatego też są tak nazywane. Dojrzewają po trzech latach od kwitnienia. Smakują podobnie do migdałów, z lekką leśną nutą.

Co znajdziemy w orzeszkach piniowych ?

    Piniole zawierają sporo tłuszczu- nawet do 60%, ale są to tłuszcze "zdrowe"-głównie jedno- i wielonienasycone. Zawierają także cenne białko, węglowodany, żywice,  witaminy z grupy B, wit. C a także związki mineralne- magnez, potas, miedź , cynk, mangan.

           W kuchni można je użyć w bardzo różny sposób, począwszy od słodkości (prażone z cukrem) a skończywszy na dodatku do potraw mięsno-warzywnych. Orzeszki piniowe to także istotny, wręcz legendarny składnik pesto, które wyśmienicie smakuje do przeróżnych dań, nie tylko makaronowych. Prażone piniole są świetnym dodatkiem do sałatek, warzyw zapiekanych i nie tylko. Amatorzy kuchni śródziemnomorskiej, znajdą mnóstwo zdrowych przepisów z wykorzystaniem tych orzeszków. Nie warto kupować większych ilości orzeszków, gdyż szybko jełczeją. Można je trzymać w lodówce- będą dłużej świeże.
  
Orzeszki piniowe możemy kupić : TUTAJ
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Czy szczaw jest zdrowy?

             
Na ostatnim spacerze po mieście, mijałam przyrestauracyjną tabliczkę, a na niej napis: zupa dnia- szczawiowa. Przypomniało mi się, gdy jako dziecko jadłam taką zupę, moja mama serwowała nam czasem takie danie i muszę przyznać, że to całkiem miłe wspomnienie. Zupa była kwaskowata, ożywcza w smaku.

            Cóż wiemy o szczawie? No na pewno to, że jest kwaśny ;) Roślina ta rośnie nie tylko w Europie, ale także w Ameryce Północnej. Dla potrzeb kulinarnych, z pewnością najlepsze są młode , kruche liście- dostępne oczywiście wiosną, więc zupa szczawiowa serwowana w sierpniu, zrobiona była z liści po kwitnieniu całej rośliny bądź z mrożonego surowca.

Wiosenny zbiór, przed zakwitnieniem , gwarantuje lepszy smak i więcej substancji czynnych. Nie trzeba chyba dodawać, że takie liście trzeba zebrać w miejscu wolnym od spalin czy innych zanieczyszczeń.

          Liście zawierają nie tylko białko i węglowodany. Zawierają minerały, przede wszystkim  wapń, magnez i żelazo ale także potas, krzem, mangan. Z witamin głównie C- około 50 mg na 100 gram- więc całkiem sporo oraz witamina A i B.  W roślinie znajdziemy też flawonoidy, cenne przeciwutleniacze oraz garbniki i glikozydy.

Za kwaśny smak odpowiada kwas szczawiowy. Ze względu na ten składnik, szczaw nie jest polecany osobom, które mają skłonność do tworzenia się kamieni w nerkach czy woreczku żółciowym, osobom cierpiącym na reumatyzm.

Związki szczawianowe absorbują też wapń z organizmu, dobrze jest więc zjadając szczaw, uzupełnić posiłek w ten składnik, np. zabielając zupę, czy dodając do niej gotowane jajko. Zdrowe osoby też nie powinny przesadzać z ilością szczawiu, ale od czasu do czasu można sobie urozmaicić dietę w ten sposób.
Uważa się, że liście szczawiu wykazują działanie krwiotwórcze, ze względu na zawartość żelaza. Są także lekko moczopędne, poprawiają pracę wątroby.

Szczaw najlepiej jeść na świeżo- tzn. jako dodatek do sałatki, sosów, dodatek do zup- np. barszczu ukraińskiego. Można go przyrządzić podobnie jak szpinak.
Podobne zastosowanie kulinarne  co szczaw zwyczajny, ma szczaw polny. Do spożycia nie nadaje się szczaw lancentowaty.


Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

środa, 24 lipca 2013

ExSmokers – again!

           Stali czytelnicy mojego bloga być może wiedzą, że o kampanii ExSmokers pisałam już wcześniej. Uwrażliwienie społeczeństwa na problem nałogu tytoniowego jest ważne, warto więc ponownie zwrócić uwagę na ten temat. Każdy chce przecież żyć zdrowiej i dłużej w czystym środowisku.

A więc do rzeczy:
Pragnę napisać kilka słów na temat palenia papierosów kontra rak - z wątkiem dietetycznym w tle. Świadomy styl życia, a co za tym idzie i odżywiania, jest kluczową sprawą w zapobieganiu zachorowania na raka pod różną postacią. 
Należy pamiętać, że rak nie powstaje nagle - a nasz jadłospis i nawyki żywieniowe mogą zarówno raka hamować jak i stanowić dla niego pożywkę. To, co trafia do naszych ust, zarówno pod postacią diety jak i używek (mowa tutaj głównie o papierosach) odbija się na naszym zdrowiu. 
 
          Niemieckie Towarzystwo Onkologiczne podaje palenie papierosów i nieprawidłowe odżywianie jako podstawowe czynniki ryzyka przy rozwoju nowotworów (oba po 30% - to bardzo dużo!). Łatwo wyliczyć, jak zmiana naszego stylu życia i odżywiania zmniejsza ryzyko tej okrutnej choroby. Nie trzeba chyba dodawać ( a może jednak trzeba) jakiego raka wywołuje palenie- jest głównie rak płuc, jamy ustnej, przełyku ale także rak jelita grubego, trzustki, nerek. Nie będę się tu rozpisywać jakie inne choroby możemy sobie zafundować paląc papierosy.

         Naukowcy podkreślają, że wyeliminowanie czynników, które wywołują raka jest podstawowym elementem zapobiegania zachorowania na nowotwory. Krótko mówiąc: trzeba po pierwsze rzucić palenie a po drugie przyjrzeć się temu, co leży na talerzu. A może na nim leżeć zarówno nasze zdrowie jak i nasza „zagłada”. 
          Niestety dieta palaczy zazwyczaj jest uboga w warzywa, co więcej, samo palenie stępia zmysł smaku i sprawia , że jedzenie jest koniecznością a nie przyjemnością.
Czy wiecie, że w produktach roślinnych zawarte są substancje czynne, które przerywają inicjację raka? Są one na wyciągnięcie ręki- są to kwasy fenolowe (orzechy włoskie, truskawki, winogrona), sulfidy (szczypiorek, czosnek, cebula), indole, glukozynolaty (warzywa kapustne z brokułem na czele, rzodkiewka) inhibitory enzymów (zboża, soczewica, fasola, soja) a w dalszej fazie rozwoju raka, naszą bronią są dodatkowo karotenoidy (marchewka, morele, papryka, pomidory, ciemnozielone warzywa), terpeny (rośliny przyprawowe, zioła), flawonoidy (czerwona cebula, czerwona kapusta, śliwki, brzoskwinie, herbata), saponiny (fasola, szpinak, soczewica) fitosteryny czy ligniany (produkty pełnoziarniste)

          Tę listę można poszerzać - lecz ważna jest sama świadomość tego, jak można sobie samemu pomóc. Antyutleniacze zawarte w warzywach i owocach są zbawienne dla palaczy.
Myli się jednak ten, kto chce zastąpić zdrową dietę suplementami- to nie takie proste. Przykładowo prowitamina A, przyjmowana w wyizolowanej postaci beta-karotenu (syntetycznej) w celu „nadrobienia” strat, może być wręcz szkodliwa i zwiększać paradoksalnie ryzyko raka. 
 
           Nie pomoże też niestety sama zmiana diety na zdrowszą, choć z pewnością będzie to dobry krok do zmiany na lepsze. Naukowcy donoszą, że palacze którzy mają odpowiednio skomponowaną dietę i tak są narażeniu na zachorowanie na raka.
Wniosek jest jeden- konieczne jest porzucenie nałogu - głównego czynnika ryzyka zachorowania na raka. 
         
  Jeszcze jedna ważna sprawa - bierne palenie jest również bardzo szkodliwe. Palacz wciąga dym głównie przez filtr - a bierny palacz, wdycha substancje smoliste (a więc i metale ciężkie) bezpośrednio do płuc. Dbanie o czyste środowisko, wolne od tytoniu jest naszym wspólnym dobrem.
 
            Samo porzucenie nałogu nie jest takie łatwe - ale można sobie pomóc. Organizatorzy akcji ExSmokers dają do rąk palaczy, byłych palaczy i każdego chętnego, bezpłatną aplikację, która jest zarówno motywatorem jak i „towarzyszem” całego procesu „oddymiania”. To narzędzie internetowe - iCoach, powstało w wyniku wielu badań naukowych. Warto spróbować, tym bardziej, że nic nie tracimy, a możemy tylko zyskać.
 Korzyści z rzucenia palenia są oczywiste i nie ma sensu robić zestawień typu - ile kosztuje nas nasz nałóg, ile moglibyśmy odłożyć nie paląc - zdrowia po prostu nie da się wycenić. Owszem, możemy spojrzeć na nasz nałóg poprzez pryzmat portfela, ale lepiej jest wyobrazić sobie, że możemy żyć dłużej. 

Na stronie kampanii jest zdanie: „Eks- palacze lepiej wyglądają, lepiej się czują, ładniej pachną i mają więcej pieniędzy.” Ja dodałabym - i żyją dłużej!
 
Zapraszam na stronę kampanii:
http://www.exsmokers.eu/pl-pl

Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

wtorek, 23 lipca 2013

Arbuz najlepszy na upały

Ciepłe letnie dni są idealne na arbuzowe szaleństwo. W pełni korzystamy z sezonu i gasimy pragnienie tym soczystym owocem, który ma w sobie nie tylko wodę i cukier, jak niektórzy myślą.

Choć o arbuzie już pisałam tutaj, nie sposób o nim  nie przypomnieć. Wszak arbuzowy sezon w pełni.

Za barwę miąższu odpowiada likopen- ten pigment jest znanym przeciwutleniaczem, jest także jednym z wielu elementów diety przeciwrakowej, niektórzy badacze uważają, że jest on nawet silniejszy od beta-karotenu.
Oczywiście beta-karoten także jest obecny w tych owocach, znajdziemy tu także takie przeciwutleniacze jak zeaksantyna i luteina.

Wspaniały glutanion

Co więcej, arbuz jest doskonałym źródłem innego przeciwutleniacza- glutanionu. Jak podaje profesor biochemii Dean P. Jones (Uniwersytet Emoy), glutanion może unieczynnić ponad 30 substancji kancerogennych, ponadto, substancja ta, bierze tez udział w zapobieganiu takich chorób jak zaćma czy astma a nawet choroba wieńcowa. Glutanion wykazuje także działanie przeciwwirusowe.
Mało kto wie, że arbuz jest wymieniany wśród pokarmów, które mają działanie przeciwbakteryjne i przeciwzakrzepowe.

pestki też są zdrowe!
 
Pestki, choć namiętnie przez nas wypluwane, także mają nieco zdrowotnych właściwości. Zawarte w nich aminokwasy, działają podobnie jak pestki dyni- czyli są pomocne w schorzeniach gruczołu krokowego- prostaty.

Na upały, polecam zblendowanego arbuza, wrzuconego do wody mineralnej, z odrobiną soku z limonki . Pycha....

Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

piątek, 5 lipca 2013

Czy daktyle zastępują cukier?

Będzie słodko...

Daktyle są bardzo słodkie, zawierają około 70 gram węglowodanów na 100 gram owoców- to bardzo duża dawka słodkości, lecz jest ona naturalna- więc z pewnością zdrowsza od rafinowanego chemicznie cukru. Co więcej, cukry proste zawarte w owocach nie podnoszą poziomu cukru we krwi tak radykalnie, jak można byłoby się spodziewać.

Daktyle zawierają nie tylko cukier. Niejednego może zdziwić jakie kryją w sobie bogactwo. Zawierają szereg witamin- prowitaminę A, witaminy z grupy B, C, K, PP.

Z minerałów znajdziemy tu potas, żelazo i fosfor, wapń, magnez, bor, cynk czy miedź.
To także doskonałe źródło błonnika pokarmowego, daktyle są skutecznym ratunkiem na zaparcia.
Owoce te zawierają także salicylany- substancję która działa podobnie do aspiryny. Wykazują więc działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne a nawet przeciwmiażdżycowe.

Nie trzeba chyba mówić, jak świetnie owoce te sprawdzą się w kuchni- doskonale zastępują cukier nie tylko w wypiekach, wystarczy je zmiksować (np. z dodatkiem wody) i dodać choćby do owsianki. To dobre i zdrowe rozwiązanie, gdy zachce się nam czegoś słodkiego. Zjedzenie suszonych daktyli to szybki zastrzyk energii, idealna przekąska po wysiłku fizycznym.

Trzeba jednak nadmienić, że owoc nie równy owocowi. Gatunki różnią się od siebie a te bardziej szlachetne nie są dostępne dla każdego. Niestety często zdarza się, że te dostępne w marketach, są "podrasowane" syropami, siarkowane czy pochodzące z niepewnych źródeł. Ich wygląd i smak nie koniecznie musi zachęcać do konsumpcji.

W naturze, owoce często naturalnie wysychają na drzewie, popularnie zwanym palmami i wprost z gałęzi są zbierane. W niektórych rejonach zbierane są surowe, a następnie suszy się je na słońcu.
Oczywiście niektóre gatunki daktyli są spożywane na surowo, wyrabia się z nich coś na kształt mąki- gdyż mają sporo skrobi.
Trzeba też nadmienić, że daktyle są wymieniane wśród pokarmów, które mogą (u osób wrażliwych) wywoływać migrenowe bóle głowy.

Daktyle możemy kupić : TUTAJ


Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

piątek, 21 czerwca 2013

Rokitnik zwyczajny


Roślina ta urzekła mnie po trzykroć.

Po pierwsze jest bardzo ładna, więc z powodzeniem wykorzystywana jest jako ozdobna w parkach i ogrodach. Jej owoce prezentują się ciekawie zwłaszcza jesienią, gdy kuszą swoim soczyście żółtym i pomarańczowym kolorem.
Po drugie, podoba mi się rodzajowa nazwa łacińska rokitnika -Hippophae rhamnoides - z greckiego hippos- koń, phaos-lśniący. Nazwa wzięła się stąd, że w starożytnej Grecji liśćmi rokitnika karmiono konie, które zyskiwały zdrowie, co przekładało się na lśniącą sierść. Kocham konie- więc sama nazwa mi wystarczyła by z zaciekawieniem przyjrzeć się tej roślinie bliżej.
I wreszcie po trzecie ( i najważniejsze!) - rokitnik jest bardzo zdrowy, przebogaty w przeróżne dobrodziejstwa, o których już spieszę pisać.
Rokitnik zwyczajny jest „naszą„ roślina, rośnie w Europie, uprawiany jest też w Ameryce Północnej.
Choć czas zbioru owoców dopiero przed nami, (sierpień, wrzesień) jednak już dziś chcę Was zachęcić do tego, by zainteresować się tymi niepozornymi owocami, i przygotować miejsce w domu na rokitnikowe przetwory.
Owoce w fazie dojrzałości mają lekko ananasowy zapach, są raczej twarde, ciężko je oderwać od pędów (kolczastych), są soczyste i kwaskowate, z lekko gorzkawą nutą . Wszystkie te niedogodności związane ze zbiorem rekompensuje skład owoców.

Co zawiera rokitnik?

Znajdziemy tu bowiem pokaźną ilość witaminy A ( do 10 mg w 100 gramach miąższu) bardzo dużo witaminy C ( nawet 1500 mg), witaminę E, B1, B2, B6, F, P, kwas foliowy. Nie brakuje tu substancji mineralnych takich jak potas, żelazo, mangan i bor.
Owoce są bogate w flawonoidy, szczególnie dużo zawierają rutyny.
Rokitnik zasobny jest w kwasy owocowe (stąd kwaskowaty smak) takie jak jabłkowy, winowy. Zawierają też cukry, oleje, kwasy tłuszczowe, garbniki i olejki lotne. Z owoców (z nasion) uzyskuje się cenny olej, bogaty w karotenoidy, karoten i tokoferole.
Olej zawiera glicerydy kwasów linolowego, oleinowego, stearynowego i palmitynowego. Wykazuje on działanie przeciwbólowe, wpływa korzystnie na nabłonek śluzowy, dlatego wykorzystywany jest m.in. w ginekologii.
Medycyna stosuje także olej rokitnikowy do leczenia ran, owrzodzeń, także do wrzodów żołądka. Jest zalecany przy hipowitaminozie.
Co można zrobić z owoców? Można je zjeść na surowo, suszyć lub przetworzyć. Z rokitnika wychodzą świetne soki, marmolady, syropy czy dżemy. Sokiem można wzbogacić smak herbaty lub dodać do wody, uzyskując orzeźwiający napój.

Sok z rokitnika możemy kupić : TUTAJ


Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...