czwartek, 24 kwietnia 2014

Misiowe ziółko czyli czosnek niedźwiedzi

Aromatyczny, zdrowy i taki wiosenny. ..
Czosnek niedźwiedzi ( Allium ursinum) bo o nim mowa, jest rośliną występującą w całej Europie i północnej Azji. Nie da się przejść obojętnie obok łanów kwitnącej rośliny, które można napotkać w głównie w liściastych lasach.

Czosnek pięknie kwitnie i wspaniale pachnie ( czosnkiem rzecz jasna). Wydzielający się charakterystyczny aromat, jest najbardziej wyczuwalny w okresie kwitnienia.

Liście, które zbiera się przed kwitnieniem, są świetnym surowcem zielarskim ale także rośliną przyprawową. Suszone tracą aromat a tym samym pewną ilość substancji czynnych. Świeże liście są doskonałe do sałatek, warzyw, dań z roślin strączkowych, pasują do nadzienia, past, zup czy masła ziołowego.

Co znajdziemy w czosnku niedźwiedzim? 

Zawarte w nich olejki lotne bogate są w związki siarki, w liściach znajdziemy też karoteny, gorycze, saponiny, witaminy (głównie C i B) a także żelazo, selen. Wśród głównych substancji czynnych (oprócz siarczków) należy wymienić także alliinę, ajoeny.

            Czosnek niedźwiedzi wpływa korzystnie na pracę żołądka, działa rozkurczowo i przeciwrobaczo. Poleca się go osobom chcącym obniżyć ciśnienie, jest sprawdzonym lekiem przy arteriosklerozie czy też zwykłym przeziębieniu czy grypie. Źródła podają, że roślina ta wpływa korzystnie na poziom cholesterolu we krwi, wykazuje silne działanie antybakteryjne i grzybobójcze. Badania wykazują jego działanie przy zapobieganiu złośliwych nowotworów. Bardzo duże ilości czynnej siarki sprawiają, że roślina ta jest doskonała przy odtruwaniu organizmu.

Skąd wzięła się nazwa gatunkowa?
 Podobne chętnie zjadają go niedźwiedzie, budzące się z zimowego snu. Takim ziołowym przysmakiem oczyszczają organizm przygotowując go do aktywności.

Warto dodać, że czosnek niedźwiedzi można uprawiać we własnym ogródki, jest to ważne tym bardzie, że roślina ta jest  w Polsce objęta częściową ochroną gatunkową. Ja mam to szczęście, że mieszkam blisko miejsca, w którym częściowo można pozyskiwać roślinę z naturalnych stanowisk. Dla niezorientowanych- częściowo, oznacza pozostawienie populacji nie mniejszej niż 50% i tylko w miejscach do tego przeznaczonych (z zezwoleniem) . Dla mnie wystarczyło kilka listków by uszczęśliwić męża zdrowotną sałatką :)

Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

czwartek, 10 kwietnia 2014

Mleczyk ;)


Mlecze, czyli kwiaty mniszka lekarskiego to jak dotąd ulubieńce mojego syna. Choć córka zrywa kwiaty w celach wiadomych (wianki i bukiety), syn zauważa zupełnie inne korzyści tej popularnej rośliny, pytając dlaczego nazywa się "lekarski"?
   
     Mniszek lekarski ( Taraxacum officinale) jest rośliną dietetyczna i leczniczą, od dawien dawna. Można powiedzieć, że daje z siebie wszystko. Jadalne są zarówno korzenie (dodatek do sałatek), liście (sosy, zupy i sałatki) oraz kwiaty, wykorzystywane na syropy a nawet wino.

Mniszek już od dawna wykorzystywany był jako warzywo, już od XVII wieku zakładano specjalne uprawy. Lubują się w nim Włosi, Francuzi i Niemcy.
        Rośnie niezwykle popularnie, jest dość zmienny bo istnieje ogromna ilość podgatunków tej rośliny. Dzieci kochają go za dmuchawce i ja też przyznam,  mam sentyment do tej rośliny.

        Właściwości lecznicze mniszka są dość szerokie, nie ograniczają się tylko do wspomagania trawienia, mniszek jest pomocny w schorzeniach układu moczowego i dróg żółciowych. Ziele i korzenie mniszka zawierają stymulatory biogenne, działające uodparniająco, działają krwiotwórczo.

        Liście mniszka są zasobne w witaminy, zwłaszcza C, B, A a także sole mineralne- sód, potas, miedź, żelazo, wapń, siarkę, fosfor , mangan i glin. Zawierają także cholinę, glikozydy, saponiny. W smaku są lekko goryczkowe, im młodsze, tym delikatniejsze, działają zasadowo na organizm. Mniszek zawiera związek o działaniu bakteriostatycznym- kwas cerotynowy, znajdziemy w nim także flawonoidy, karotenoidy i fitosterole. Korzeń (zbierany przed zakwitnięciem) zawiera alkaloid taraxacynę, inulinę, garbniki, żywicę, olej tłusty i inne składniki. Taki skład jest korzystny dla osób chorujących na cukrzycę. Roślina ta jest także zalecana przy depresji, działa korzystnie na wątrobę.

Kwiaty mają działanie wykrztuśne, z tego względu wyrabia się z nich syropy o takim działaniu. Ciekawostką jest fakt, że kwiaty regularnie otwierają się o godzinie 6 rano.
 Oczywiście mniszek nie jest podstawą codziennej diety, ale warto, będąc na spacerze (oczywiście z dala od spalin) zerwać sobie kilka listków i wrzucić do wiosennej sałatki. Smacznego ;)

Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

wtorek, 8 kwietnia 2014

Marchewkowe pole...

         Marchewka- często pierwsze warzywo, z którym spotyka się małe dziecko. Zachwyca soczystym kolorem i słodkim smakiem. Do dziś, mam przed oczyma obraz babci, która swoimi spracowanymi dłońmi z  wyrywała młodą dorodną marchew, by dać mi do schrupania. Tego się nie zapomina, tego smaku i aromatu...
To warzywo ma tak wiele do zaoferowania. Cieszę się, że niebawem będę mogła do woli wcinać młode marchewki :). Czym urzekło mnie to warzywo?

Przede wszystkim jest soczyste, korzenie zawierają ponad 80% wody. Oprócz wody w marchewce znajdziemy cenne witaminy B5, B6, B1, B2, witaminę C, D ,H , E, K, PP oraz prowitaminę A. Z minerałów miedź, mangan, sód, potas, żelazo, fosfor, magnez, wapń, cynk, selen i kobalt. To rzecz jasna nie wszystko, marchewka skrywa w sobie węglowodany, flawonoidy, sterole, lecytynę, enzymy i aminokwasy (walina, leucyna, izoleucyna, treonina, lizyna). Całkiem fajny, zdrowy i smaczny pakiet.

                Marchewce przypisuje się przeróżne właściwości, ma zastosowanie w schorzeniach skórnych, leczy niedokrwistość, pomaga obniżać poziom cholesterolu (dzięki błonnikowi), wspomaga leczenie chorób nerek, wątroby i jest pomocna w leczeniu tzw. kurzej ślepoty (słabe widzenie o zmroku). Literatura podaje także, że korzeń marchewki ma zastosowanie przy oczyszczaniu organizmu, także przy robaczycy. Od dawna znana jest jako lek przeciwbiegunkowy (słynna marchwianka)
          
Marchewka jest warta pokochania przede wszystkim ze względu na zawartość karotenoidów- zwłaszcza beta-karotenu. To nic innego jak prowitamina witaminy A. Trzeba zaznaczyć, że beta-karoten jest istotny w obniżeniu ryzyka zachorowania na raka, zapobiega też udarowi i zawałowi, przyczynia się do wzrostu komórek odpornościowych. Jako ciekawostkę przytoczę informację o analizie przeprowadzonej na Harvardzie, z której wynikło, że zjadając marchewkę 5 razy w tygodniu, obniża się ryzyko wystąpienia udaru mózgu o 68%! Karoteny, gromadząc się w skórze, pochłaniają szkodliwe promieniowanie UV. Dłuższe bądź nadmierne spożywanie karotenów powoduje żółtawe zabarwienie skóry.
By beta-karoten był najlepiej wykorzystany potrzebny jest tłuszcz, dlatego też idealna jest marchew duszona z odrobiną tłuszczu, oczywiście surowe marchewki są także zdrowe, są przecież doskonałym źródłem błonnika.


 Tak na marginesie, niektórzy zażywają wyizolowany beta-karoten by np. poprawić koloryt skóry czy trwałość opalenizny. Dla mnie jest to głupota- po pierwsze jest to sztuczna substancja, a po drugie, substancje aktywne mają to do siebie,że są najbardziej skuteczne w powiązaniu z innymi substancjami, które naturalnie występują obok siebie w produkcie - w tym przypadku w marchewce. Niektóre powiązania między substancjami bioaktywnymi ciągle nie są do końca poznane, ale nie zmienia to faktu, że najlepiej działają w tzw. pakiecie - czyli w postaci warzyw i owoców w całości.

Wracając do bohaterki posta, marchewki, warto zaznaczyć, że surowcem zielarskim są także nasiona, bogate w tłuszcze i olejki eteryczne a także kwiaty, które są źródłem flawonoidów i antocyjanów. Uwielbiam marchew za jej wszechstronność, ma zastosowanie nie tylko w kuchni i lecznictwie ale także w kosmetyce.

Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

niedziela, 6 kwietnia 2014

Trochę o błonniku witalnym czyli na tropie babki

Jakiś czas temu, dostałam zaproszenie do przetestowania błonnika witalnego z firmy Mapa Zdrowia. Z pewnością wiele osób zetknęło się gdzieś w sieci z jego reklamą. W zasadzie niechętnie odnoszę się do suplementów, ale z racji tego, że jest on 100 % naturalny zgodziłam się i... w testowanie wkręciłam męża. W końcu starszy jest i bardziej chętny, więc czemu nie.

Błonnik witalny, który otrzymałam do testów składa się z nasion i łupin 2 odmian babki, 80% zawartości to babka płesznik (plantago psyllium) a 20% babka jajowata (plantago ovato). Rośliny z rodziny babkowatych są znane i cenione w medycynie. W zasadzie główne substancje czynne można odnaleźć we wszystkich odmianach babki, jednak różnią się nieco składem czy ilością tych substancji. Przykładowo babka płesznik (nasiona) ma zawartość około 10-12% substancji śluzowych, babka jajowata ma aż 20-25% śluzów, to sporo. Dla porównania, bardziej znana babka lancetowata ma maksymalnie 6% śluzów. Oczywiście to nie jedyne rośliny które są surowcem śluzowym, są nimi choćby nasienie kozieradki, prawoślaz, kwiat lipy czy siemię lniane. Trzeba jednak pamiętać, że charakter chemiczny śluzu jest bardzo różny, w przypadku babki płesznik i jajowatej są to głównie śluzy arabinoksylanowe.

Co znajdziemy w nasionach oprócz śluzów? Są to między innymi substancje oleiste, fitosterole, triterpeny, białka, irydoidy oraz skrobia. Źródła podają, że namoczone nasionka są wykorzystywane przy leczeniu stanów zapalnych przewodu pokarmowego. Śluzowata "forma" ma związek z ograniczonym wchłanianiem tłuszczowców i cukrów, przez co utrzymuje się prawidłowy poziom cholesterolu czy glukozy we krwi. Wyczytałam także, że w śluzach babki jajowatej znajdują się substancje działające jak prebiotyki, są więc korzystne dla mikroflory jelitowej.

         Nasionka po namoczeniu pęcznieją i śluzowacieją. Taki kisielowaty napój jest podstawą kuracji. Przyznam szczerze, że nie skosztowałam tego "czegoś". Małżonek w zasadzie bezproblemowo przyjął porcję, twierdząc, że nawet smakuje i jest lepsze od "kisielu" z siemienia lnianego. Ja nie mam porównania i pozostaje mi wierzyć mu na słowo. Kuracja błonnikiem jednak została przerwana po 2 tygodniach, ponieważ dopadła nas choroba a z nią wstręt do wszystkiego. Po tej przerwie została zakończona. Jaki efekt? W zasadzie najlepszym odzwierciedleniem byłoby zrobienie badania krwi na poziom cholesterolu przed i po kuracji. Żałuję, że choćby z ciekawości tego nie zrobiliśmy, choć w zasadzie mąż miał nie najgorsze wyniki.

        Wiem, że ludzie sięgają po tego rodzaju suplementy z różnych powodów, mają więc różne oczekiwania. Ja, a w zasadzie mąż, nie oczekiwaliśmy zbyt wiele, oboje staramy się zdrowo odżywiać, więc wydawało nam się, że żadne "wspieracze" nie są nam potrzebne. A jednak, już po kilku dniach picia błonnika niesamowicie wyregulowały się wizyty w toalecie, ku uciesze ogółu rodziny. Przyznam, że dotąd często czekaliśmy w kolejce do wc, a ja obawiałam się, że małżonek dostanie hemoroidów od tych długich "posiedzeń" (nie były to jednak zaparcia). To chyba najbardziej widoczny efekt zażywania błonnika. Nie wiem na ile przysłużył się on do poprawy odporności, bo oprócz błonnika regularnie zażywamy naturalną witaminę C.

Opakowanie starcza na miesięczną kurację, dołączona jest też miarka do lepszego odmierzania porcji. Samo opakowanie- folia z zamknięciem strunowym jest wygodne. Jedyne co mnie nieco przeraża, to cena. Zastanawiam się, skąd się ona bierze. Nasionka pochodzą z Polski i Indii, więc nie są z Chin, są pozytywnie zaopiniowane przez Główny Inspektorat Sanitarny (pochodzą z pewnego źródła i są "czyste")- może stąd taka cena? Trudno mi powiedzieć i zastanawiam się, czy wydałabym tyle na kurację.
Mimo tych dywagacji, dziękuję ( w imieniu męża rzecz jasna) za możliwość testowania produktu, a chętnych odsyłam na stronę producenta gdzie znajdują się szersze informacje. TUTAJ
Jeśli zainteresował Cię ten post, dołącz do mojego newslettera:
Email
Imię
Zgadzam się z polityką prywatności

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...